Jeśli czytasz, to wpisz komentarz. Dziękuję!

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Ciepły pled dla Malucha

Zima trwa, więc warto dobrze się zabezpieczyć przed chłodami, choć w sumie, ciepłe okrycie przyda się również w pozostałych porach roku.
Ostatnio hitem są wełniane, ręcznie wyplatane pledy.
Mogą spełniać funkcję pledu lub dywanika w sypialni lub pokoju dziecięcym. Są praktyczne i stanowią również oryginalną ozdobę wnętrza.
Zmierzyłam się i ja z tym tematem, jako że mam materiał w postaci różnokolorowej czesanki.
Na początek powstał pledzik dziecięcy, do wózka, sanek, kołyski lub łóżeczka.
Wybrałam kolor fuksji, bo dziewczynki, szczególnie te małe, przepadają za różem :)

czwartek, 26 stycznia 2017

Mały Miś

Proszę Państwa, oto Miś
Miś się strasznie najadł dziś
brzuch mu urósł do wypęku
ale wciąż ma trochę wdzięku.

środa, 25 stycznia 2017

Fajki - wcześniej i teraz

Będzie o papierochach.
Wychowałam się w domu "palących".
Pierwszego "sztacha" zrobiłam mając zaledwie kilka lat.
Papierosa dała mi pociągnąć koleżanka mojej matki, podczas pobytu na wsi u prababci.
Połknęłam dym i o mało co płuców nie wyplułam.

wtorek, 24 stycznia 2017

Ślady

Dopiero zimą widać, jak różnorodny i wielokierunkowy jest ruch w sadzie.
Zające, koty, bażanty oraz inne ptaki, sarny/daniele i kto wie, co tam jeszcze.
Wszystkie zwierzątka podążają w sobie wiadomym celu i kierunku.
Stąpają, kicają, biegną, pełzają też tak jakby...
Jest ruch w interesie :)
 Wybrałam się na przechadzkę po sadzie z moim psem tropiącym Bartkiem.

niedziela, 22 stycznia 2017

Zimne lub ciepłe

Lubię piwo.
Latem chłodne, lecz niezbyt lodowate, dla orzeźwienia i ochłody, szczególnie podczas prac ogrodowych.
Zimą, na rozgrzewkę - grzaniec.
Na rynku można spotkać gotowe mieszanki do grzańca, te jednak zawierają w przewadze cukier, a ja za słodkim nie przepadam.
Można samemu skomponować mieszankę przypraw, ale komu by się chciało?
Dlatego też wypróbowałam korzenną przyprawę do piernika.
I mogę z całym przekonaniem polecić.
Robię tak:
piwo, najlepiej jakieś mocniejsze, podgrzewam w garnku (pod przykrywką, koniecznie!), dodaję pół łyżeczki przyprawy piernikowej i pół łyżeczki cukru trzcinowego.
Oczywiście proporcjie składników, każdy musi dostosować do własnych wymagań smakowych.
Podgrzewam, czasem mieszając, ale nie doprowadzam do wrzenia.
Popijam z glinianego, grubego kubka, który dobrze trzyma ciepło.
W razie wielkich mrozów lub w razie potrzeby można grzańca wzbogacić odrobiną dodatkowych procentów :)
I tak, chłody mi nie straszne ale ...byle do wiosny!
 A Wy, jak podgrzewacie się zimową porą?

niedziela, 8 stycznia 2017

Refleksje nt. życia na współczesnej wsi

Jeśli ktoś, tak jak ja, nie pochodzi ze wsi tylko z dużego miasta, to musi wiedzieć, że na wsi można zdziadzieć.
Rozmawiałam ostatnio ze znajomą, która myśli o migracji z Katowic, gdzieś na wieś.
Wyraziła obawę (popartą przykładem z bliskiej rodziny), że się jednak dziadzieje.
Szybko przestaje się starać o swój wygląd, bo po co?
Odpuszcza kolejne "ważne" dotąd rytuały, dbanie o siebie, nowe stroje, make-up'y, fryzury.
Stosunkowo trudno nawiązać pozytywne relacje z tuziemcami, bo jest się ciągle obcym...
Ptok, krzok, pniok.
Dopiero pniok jest swój.
Czyli, co najmniej trzecie pokolenie...

Ludzie pochodzący ze wsi mają ambicje dorównać miastowym.
Stąd te nigdy nie używane balkony, kolumny przy drzwiach, bruki na podjazdach i inne miejskie wynalazki.
Szykowne stroje na sumę i inne okoliczności.
W mieście też bywają równie "szykowne" kreacje, ale gubi się to w tłumie.

I tutaj też moja ważna refleksja:
w mieście uprawiałam sport, byłam aktywna i w dobrej formie.
Trzeba było w to włożyć wysiłek:
aby wyjechać poza miasto, czasem bardzo daleko i działać, być aktywnym, w ruchu.
A na wsi nie, czemu ?
Bo możliwości są pod ręką.
Niby prościej, ale czy to oznacza łatwiej?
Nie, bo łatwe rzeczy powszednieją.

Szafy mam pełne miejskich ciuchów, które nagle dziwnie sie skurczyły i przestają być przydatne.
Do sklepu trzeba gnać w gumiakach, a nie na obcasikach tup, tup, tup, bo błocko lub śnieg.
Po gumnie łazi się w rozciągniętym podkoszulku i leginsach, bo tak jest wygodnie.
Jak tłuste włosy, to czapkę sie ubierze i git.
Paznokcie krótkie, bo praktyczne, brud łatwiej wypłukać.

Nie powiem, żebym w tym czuła się komfortowo, ale też mi nie uwiera.
Nikły mam już teraz kontakt z wcześniejszymi znajomymi.
Odczuwam obojętność, lub nawet wrogość wiejskiego środowiska, choć nie naraziłam się niczym.
Ciężko też znaleźć jakąkolwiek pracę, bo wakaty czekają wyłącznie na swoich.
To wszystko razem działa na mnie przygnębiająco.
Wieś mnie zżera.

Może dla tego, że to nie taka wieś... taka prawdziwa.
Ludzie jadą do pracy do miasta, chcą być miastowi.
Rolnicy jadą w pole.
A ja pamiętam, jak w dzieciństwie, całe letnie miesiące przebywałam u mojej prababci na wsi i było cudownie.
Ten schemat zagnieździł się w mojej głowie, idylliczny niemal i w sumie nie mogę teraz pojąć, co mnie skusiło, żeby wybrać właśnie Kidów?
Chyba lepiej bym się czuła w leśnej chacie, niż na współczesnej wsi.

Warto się dobrze zastanowić, zanim się podejmie decyzję o przeprowadzce z miasta...
Naprawdę warto!