Jeśli czytasz, to wpisz komentarz. Dziękuję!

czwartek, 28 czerwca 2012

Szalom...

Przygotowuję prace na Festiwal kultury polskiej i żydowskiej:
"X Święto Ciulimu- Czulentu" w Lelowie. Festiwal odbędzie się w sierpniu ale czasu już wbrew pozorom pozostało niewiele.
Tutaj, decoupage, moja nowa miłość:).
Jak w wielu innych dziedzinach eksperymentuję i jestem samoukiem...


Pracując przysłuchuję się adekwatnej muzyce, tak żywej i energetycznej.
Posłuchajcie tych dźwięków, oceńcie kunszt i swobodę wykonawców.
Cieszą zarówno ucho jak i oko:)

 

środa, 27 czerwca 2012

Płoty w oploty - czyli plecionki z wikliny


Już w ubiegłym roku nosiłam się z zamiarem poczynienia prób z wikliną, ale zeszło
- wiecie, jak to jest...
No, w każdym razie przez ten czas przynajmniej szukałam informacji na ten temat
i nawet część przyswoiłam:) Przemyśliwałam o zakupie sadzonek przez internet, nawiązałam nawet stosowne kontakty (a jakże) a tu proszę, raptem teraz się okazało, że całkiem niedaleko mnie jest opuszczona  (patrz zapuszczona), niewielka plantacja wierzby energetycznej!

Zatem, nie czekając długo, uzbrojona w sekator wybrałam się po plecionkarski materiał. Na próbę zebrałam niewiele witek, tak aby się przekonać,
co są warte (te witki oczywiście bo w swój samorodny talent plecionkarski nie wątpiłam) a nie marnować roślin bez potrzeby.
Po oberwaniu liści wzięłam się do pracy:) Zamysłem moim jest aby gałązkami wierzby opleść żerdki bramy tak, aby stanowiły skuteczną ochronę przed wiatrem ale przede wszystkim... przed wzrokiem przechodniów. Dziś zaczęłam, wyplotłam troszeczkę i wiem już mniej więcej, ile jeszcze muszę tych witek naciąć... no, trochę jeszcze trzeba!
Tak to na razie wygląda:

Wystające końcówki gałązek przytnę, jak wyschną i się skurczą.
Po tym pierwszym kontakcie ze świeżymi witkami wierzby mam już też jakieś swoje zdanie na temat.
Zaznaczam, że nie mam doświadczenia w wyplataniu i jeśli czytają tego bloga osoby zajmujące się wikliną, to z chęcią skorzystam ze wskazówek i rad!
Pozdrawiam wiklinowo:) 


sobota, 23 czerwca 2012

Wianki

Noc Świętojańska to święto przywitania lata, związane z letnim przesileniem i najdłuższym dniem roku, wywodzące się jeszcze z pogańskich obrzędów Słowian. Obchodzona jest w wigilię Świętego Jana więc jest to noc z 23 na 24 czerwca czyli dzisiaj!
Zbiega się ona (nie co do dnia) z najdłuższym dniem w roku.
Sobótka, Palinocka, Noc Świętojańska, Wianki, Noc Kupały to święto radości, miłości, młodości, wody, ognia, natury, płodności, urodzaju itp.
W tą noc ludzie wychodzili na pola, nad rzekę i przy licznych ogniskach (Ognie Sobótkowe, Ognie Świętojańskie, Ognie Świętego Jana) bawili się radośnie wśród muzyki i tańców do białego rana. Jako, że było to święto miłości i płodności zabawy te były często rozpustne, pełne wróżb i magii.
Najbardziej znaną wróżbą sobótkową było oczywiście puszczanie wianków na wodę, stąd też jedna z nazw święta - "Wianki". Panny na wydaniu puszczały na wodę, uplecione ze świeżych kwiatów i ziół, wianki. Wyłowienie wianka przez kawalera wróżyło szybkie zamążpójście, jeśli wianek zatonął panna nie miała szans na męża. Ze świętem najkrótszej nocy związana jest także legenda o kwiecie paproci. Według słowiańskich wierzeń paproć miała zakwitać raz w roku w tę właśnie noc. Kto znalazł kwiat paproci mógł cieszyć się nadchodzącym szczęściem i bogactwem.
Legenda o kwiecie paproci obecna jest w podaniach słowiańskich ale także w francuskich, niemieckich i skandynawskich, więc chyba coś w tym jest...

foto: andziak190.blog.interia.pl
No to lecę coś upleść a potem w ruszam w paproty... 

środa, 20 czerwca 2012

A zatem...

... przywitajmy się z latem!
Dziś ostatni i zarazem najdłuższy dzień wiosny i całego roku a przed nami najkrótsza noc w roku! Wiosna żegna nas upałem i tropikalnie wilgotnym powietrzem oraz feerią barw na kwiatowych rabatach.
pozdrawiam:) 

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Klęska

... klęska urodzaju mi się zapowiada!
W sadzie mam stare, zaniedbane przez poprzednich właścicieli drzewa.
Odmiany, które pamiętamy z dzieciństwa: antonówka, szara reneta, prawdziwa śliwka węgierka (!), mirabelki.
Są też grusze, ale nie zidentyfikowałam gatunku - w każdym razie smaczne:) 
No i oczywiście czereśnie - ale z tymi szpaki już się uporały...
Wszystko to uprawy w pełni ekologiczne lub jak kto woli bio:)
Drzewa są ogromne i do najlepszych owoców, tych na szczycie, dostęp mają właśnie jedynie ptaki. Na placu rośnie wielki orzech włoski - tu nie ma problemu - orzechy same spadają, ale spada również gigantyczna ilość liści, które trzeba spalić, bo ze względu na swoją gorycz, nie nadają się do kompostowania.
Taaa... nie ma lekko.
W tym sezonie wszystko owocuje na potęgę, zobaczcie:
Orzech włoski




aronia
jabłka
mirabelki
węgierki
gruszki
... a ja w oczekiwaniu na te plony delektuję się piękną pogodą i zielenią wkoło
- dopóki mogę...
 Pozdrawiam:)

sobota, 16 czerwca 2012

Strefa kibica 2012

Ale o co właściwie chodzi?

piątek, 15 czerwca 2012

Na warsztacie

Coś nowego, ciekawego, dającego duże możliwości kreacyjne - czyli paverpol. To masa do impregnacji i utwardzania tkanin, papieru i innych materiałów dekoracyjnych. Całkiem niedawno, podczas wizyty u Asi na żywo zobaczyłam efekty jej pracy w tej materii i nie mogłam się powstrzymać aby też nie spróbować!
Na początek zrobiłam proste ptaki na piku, ozdoby do doniczek, ale można je również zawiesić na dworze, bo utwardzone paverpolem, są odporne na warunki atmosferyczne.
Następnie ukrasiłam styropianowe serce
Na koniec naprodukowałam serwetkowych miseczek
Jedna od razu się przydała, czereśniowy sezon w pełni a owoce miały dość czasu i słońca aby nabrać koloru i wyjątkowej słodyczy. Szpaki podzielają moją opinię!!!
Kolejne prace w toku a jeszcze inne na razie w głowie:)
Na koniec zdjęcie jaśminowca, który mimo plagi mszyc, kwitnie (i pachnie) jak szalony.
A już za tydzień, letnie przesilenie i noc świętojańska.
Czy będziecie puszczać wianki i skakać przez ognisko? Ja chyba tak:)))
Pozdrawiam!

wtorek, 12 czerwca 2012

Nieoczekiwany finał sprawy

Minął prawie rok od kiedy ten temat zaczął również mnie dotyczyć, mam na myśli wezwanie do zaprzestania stosowania klauzul niedozwolonych, pisałam o tym tutaj.
Wczoraj od mojej kancelarii otrzymałam pismo o umorzeniu postępowania przeciw mojej osobie z powodu... śmierci powoda, czyli mecenasa Bilskiego!
Cóż, składam kondolencje....
trudno oprzeć się refleksji...

Niestety, proceder oskarżania małych przedsiębiorców o błędne klauzule trwa w najlepsze. Pozwy składają w imieniu "konsumentów" przeróżne stowarzyszenia oraz prawnicy. Wątek klauzul abuzywnych na  forum prawnym  nadal gorący...

sobota, 9 czerwca 2012

Kosi, kosi...

...kosi się, bo oto czas sianokosów nadszedł!
Trawsko po pas, mimo że susza doskwiera.
Pod koniec ubiegłego lata, mając dość pożyczania kosy od sąsiada nabyłam własną, a właściwie to elementy do jej złożenia. Kosa, wydaje się prostym narzędziem ale nic bardziej mylnego! Nigdzie w sieci nie znalazłam sposobu zamontowania ostrza do kosiska - same stare ryciny, które nie dawały wiele praktycznej wiedzy. Tak więc części składowe w postaci ostrza, kosiska, klina i obejmy spokojnie przeleżały zimę w szopie. Ale z wiosną temat koszenia powrócił i problem z kosą również.
Na szczęście znalazłam specjalistę od kos! okazał się nim dziadek Marty - sołtyski z wioski obok - dodam, że jeden z nielicznych, znających się na tym fachu w okolicy.
Właściwe przygotowanie kosy do pracy to umiejętność ginąca i warta zapamiętania - szczególnie w czasach, kiedy być może niektórych z nas nie będzie stać na korzystanie z urządzeń mechanicznych...
Ale do rzeczy.
Oto parę zdjęć przedstawiających prawidłowy sposób montażu wszystkich elementów:

Kosisko zostało usprawniane przez dziadka Marty: oryginalny, prosty uchwyt został wymieniony na ręcznie wystrugany z odpowiednio wygiętego kawałka drewna uchwyt, który pozwala na wygodne manipulowanie ostrzem pod kątem jaki jest wymagany w trakcie koszenia. Ten "oryginalny" uchwyt to efekt pójścia na łatwiznę wytwórców - nikt ze starszego pokolenia tego nie przyjmie. I słusznie.
Mocowanie ostrza:
 Ważne jest z której strony kosiska mocuje się ostrze blokowane klinem.
 
Ostrze kosy (u mnie całkiem nowe) musiało zostać zeszlifowane, wyklepane i zaostrzone.
Przy okazji poznałam sposób na rozpoznanie jakości ostrza - należy, trzymając za uchwyt ostrza ruchem wahadłowym uderzyć nim o np. beton lub kamień. Dobra stal powinna wydać krótki dźwięk. Moje ostrze wydało dźwięk, którym mogę konkurować z dzwonami na wieży kościoła:( .... ale na razie musi pozostać!
Kupić dobre ostrze od kosy to sztuka - szczególnie dzisiaj w zalewie chińszczyzny (moje ostrze kupiłam na targu w Pilicy i etykieta wskazywała Czechy - ale kto to wie?)
Ech... no i wzięłam się za to koszenie, ale nie jest to prosta sprawa, szczególnie jak teren nierówny, poryty przez krety...
Dałam radę wykosić trochę pod drzewami i kawałek ścieżki ... i poległam. Trzeba nie lada krzepy aby wydolić w tej pracy. Efekt nie wygląda imponująco... ale trawsko już tak wysokie, że teraz to tylko mechanika może poradzić - albo, lub też - inne wspomaganie.
A oto kosa w całej okazałości:
oraz JA jako ta kosiarka ręczna:)
PS.
Dodam jeszcze, że posta tego napisałam tydzień temu ale blogger w momencie publikacji usunął wpis i wszystko się wykasowało:(
Nie pozostała żadna wersja robocza - wszystko zniknęło i powiem szczerze, zniechęcona, zostawiłam ten temat na (nieokreślone) potem...
Dziś rano odebrałam maila od Pana Mirka (entuzjasty ręcznego koszenia!!!), który trafił na kopię google tego postu. Idąc tym śladem również znalazłam tą stronę i szybko przekopiowałam i ...oto jest!
Pozdrawiam serdecznie:)