Jeśli czytasz, to wpisz komentarz. Dziękuję!

niedziela, 8 stycznia 2017

Refleksje nt. życia na współczesnej wsi

Jeśli ktoś, tak jak ja, nie pochodzi ze wsi tylko z dużego miasta, to musi wiedzieć, że na wsi można zdziadzieć.
Rozmawiałam ostatnio ze znajomą, która myśli o migracji z Katowic, gdzieś na wieś.
Wyraziła obawę (popartą przykładem z bliskiej rodziny), że się jednak dziadzieje.
Szybko przestaje się starać o swój wygląd, bo po co?
Odpuszcza kolejne "ważne" dotąd rytuały, dbanie o siebie, nowe stroje, make-up'y, fryzury.
Stosunkowo trudno nawiązać pozytywne relacje z tuziemcami, bo jest się ciągle obcym...
Ptok, krzok, pniok.
Dopiero pniok jest swój.
Czyli, co najmniej trzecie pokolenie...

Ludzie pochodzący ze wsi mają ambicje dorównać miastowym.
Stąd te nigdy nie używane balkony, kolumny przy drzwiach, bruki na podjazdach i inne miejskie wynalazki.
Szykowne stroje na sumę i inne okoliczności.
W mieście też bywają równie "szykowne" kreacje, ale gubi się to w tłumie.

I tutaj też moja ważna refleksja:
w mieście uprawiałam sport, byłam aktywna i w dobrej formie.
Trzeba było w to włożyć wysiłek:
aby wyjechać poza miasto, czasem bardzo daleko i działać, być aktywnym, w ruchu.
A na wsi nie, czemu ?
Bo możliwości są pod ręką.
Niby prościej, ale czy to oznacza łatwiej?
Nie, bo łatwe rzeczy powszednieją.

Szafy mam pełne miejskich ciuchów, które nagle dziwnie sie skurczyły i przestają być przydatne.
Do sklepu trzeba gnać w gumiakach, a nie na obcasikach tup, tup, tup, bo błocko lub śnieg.
Po gumnie łazi się w rozciągniętym podkoszulku i leginsach, bo tak jest wygodnie.
Jak tłuste włosy, to czapkę sie ubierze i git.
Paznokcie krótkie, bo praktyczne, brud łatwiej wypłukać.

Nie powiem, żebym w tym czuła się komfortowo, ale też mi nie uwiera.
Nikły mam już teraz kontakt z wcześniejszymi znajomymi.
Odczuwam obojętność, lub nawet wrogość wiejskiego środowiska, choć nie naraziłam się niczym.
Ciężko też znaleźć jakąkolwiek pracę, bo wakaty czekają wyłącznie na swoich.
To wszystko razem działa na mnie przygnębiająco.
Wieś mnie zżera.

Może dla tego, że to nie taka wieś... taka prawdziwa.
Ludzie jadą do pracy do miasta, chcą być miastowi.
Rolnicy jadą w pole.
A ja pamiętam, jak w dzieciństwie, całe letnie miesiące przebywałam u mojej prababci na wsi i było cudownie.
Ten schemat zagnieździł się w mojej głowie, idylliczny niemal i w sumie nie mogę teraz pojąć, co mnie skusiło, żeby wybrać właśnie Kidów?
Chyba lepiej bym się czuła w leśnej chacie, niż na współczesnej wsi.

Warto się dobrze zastanowić, zanim się podejmie decyzję o przeprowadzce z miasta...
Naprawdę warto!