Skończyłam kocią makatkę.
Praca była znacznie bardziej wymagająca i czasochłonna niż np. maki KLIK.
Może jest też bardziej kiczowata, ale koty mają tyle wdzięku, że trudno się oprzeć i nie spróbować tematu.
Wzór powstał w oparciu o zdjęcie znalezione w necie.
Niestety w trakcie pracy zgubiłam linka do fotki i resztę wykonałam z pamięci.
Przedstawiam bezimiennego młodego, wesołego i kosmatego kociaka w całej krasie.
Pozdrawiam miłośników kotów i pozostałych czytaczy mojego bloga!
Zakochałam się na zabój. Jest przesłodki i przecudowny. Masz talent, kobieto, ot co.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo Luna :)
UsuńPiękny!
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że spodona się miłośnikom kotów.
UsuńNastępnym razem zrobię psa.
Jak on jest ufilcowany to super robota. Trudno mi to sobie wyobrazić, jak można tak precyzyjnie ufilcować.
OdpowiedzUsuńFolcowałam na sucho a to daje duże możliwości odwzorowania detalu. Tylko, że to żmudna robota.
UsuńPiękny kociak, jak żywy Ci wyszedł :-)
OdpowiedzUsuńMasz talent :-)
Na żywo wygląda jeszcze żywiej :)
OdpowiedzUsuńDziękuję.
I toś TY zrobiła???? CUDEŃKO! Po prostu prześliczny, jak żywy!
OdpowiedzUsuńJam to własnoręcznie uczyniła :)
UsuńAleż cudeńko zrobiłaś,koteczek jak żywy,piękności,
OdpowiedzUsuńzachwycam się :)
Pozdrawiam
Dziękuję za miłe słowa.
UsuńRównież pozdrawiam :)
Izo wszystkiego najlepszego w dniu imienin! Radosci, optymizmu i słońca każdego dnia:-)
OdpowiedzUsuń100 lat!
Ps. Miłego sobotniego swietowania;-)
CzeKo, dziękuję za pamięć i życzenia!
UsuńW sam raz jeszcze stoję przy garach, ale jeszcze tylko chwilkę.
Potem oddam się już tylko radości i świętowaniu.
Pozdrawiam serdecznie :)
Witam... Mnie, jako laika, interesuje to, jak to się robi... znaczy się tego oryginalnego futrzaka, który ma to "coś" w oczach, co sprawia, że miło takiego przytulaka pogłaskać... no i nie zaomnieć o codziennym podawania mu miseczki mleczka... pozdrawiam tymczasowo z Francji
OdpowiedzUsuńAndrzej, witaj na moim blogu :)
UsuńCieszy mnie, że nie tylko kobitki interesuje takie coś, zwane rękodziełem.
Co do techniki, to w skrócie, jest to filcowanie na sucho. Czesankę wełnianą, czyli zgręplowaną owczą wełnę, aplikuje się na materiale (w tym wypadku juta z worków po kawie). Aplikacja polega na nanoszeniu pasemek wełny w wybranych kolorach na podkład za pomocą specialnych igieł (ich końcówki posiadają małe haczyki, które przewlekają wełniane włókna). W ten sposób można "malować wełną". Dość pracochłonne to, niestety.
Bonusem jest, że kotek jest bezobsługowy!
Zero mleczka, karmy, wybiegu. Można go zostawić samego na całe miesiące, czy nawet lata, no chyba, że mole się wdadzą...:(
Szerokiej drogi, Podróżniku.
Jejkuuu... to mam do czynienia z prawdziwą artystką, cierpliwą, uzdolnioną i twórczą, a tak się składa, że lubię ludzi z pasją. Życzę jak najwięcej pomysłów.... ale kotka pogłaskać chyba można..., pozdrawiam
UsuńDziękuję za życzenia i przekazuję kotu głaski w Twoim imieniu :)
UsuńŚliczny, ciekawy świata i lekko zadziorny ! Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuń