Dojrzałość owoców można poznać po tym, że czerwienieją szypułki na których rosną.
W tym roku postanowiłam po raz pierwszy nastawić wino.
Naczytałam się w necie różnych mądrości i bogata w wiedzę wzięłam do roboty :)
Podaję podstawowe składniki i proporcje na 10 l wina o mocy 11-13 %:
4 kg obranych owoców
6 l wody
2 kg cukru
4 g pożywki
10 g kwasku cytrynowego (opcjonalnie)
Ja uzbierałam znacznie więcej owoców, więc odpowiednio też dobrałam proporcje.
Przynajmniej taką mam nadzieję :)
krok 1
Zakupiłam drożdże winiarskie (uniwersalne, bo innych nie było) oraz pożywkę.
Nastawiłam matkę drożdżową wg przepisu na opakowaniu. Poza osłodzoną wodą dodałam trochę kompotu ze śliwek.
Po 2 dniach matka zaczęła intensywnie pracować (spieniła się), czyli drożdże ruszyły!
krok 2
Udałam się do sadu uzbrojona w rękawiczki, nożyczki i karton na owoce.
Nożyczkami obcinałam kiście owoców, wybierając tylko te zdrowe, dojrzałe i jędrne.
krok 3
Po zebraniu kiści przyszedł czas na obieranie owoców. To żmudna i czasochłonna praca, którą należy oczywiście wykonywać w rękawiczkach, bo sok dość paskudnie i trwale barwi dłonie :(
Starannie oddzieliłam owoce od szypułek. Po zważeniu okazało się, że mam 12,5 kg czystych owoców! Sporo...
krok 4
Partiami miażdżyłam owoce tłuczkiem do ziemniaków (można w tym celu użyć sokownika, jeśli się go posiada), zalewałam osłodzoną wodą i podgrzewałam do temperatury ok. 80 st. nie dopuszczajac do zagotowania. Podgrzanie miazgi ma na celu pozbycie się trującej substancji o nazwie sambunigryna, wywołującej wszelkie (!) przykre dolegliwości żołądkowe!
krok 5
Całość miazgi przełożyłam do pojemnika fermentacyjnego i po przestudzeniu dodałam matkę drożdżową oraz pierwszą porcję pożywki. Pojemnik zamknęłam pokrywą, zatkałam rurką fermentacyjną i zostawiłam na noc. Czarny bez fermentuje bardzo szybko, więc rano zastałam taki widok:
Owoce w pojemniku wręcz kipiały! |
krok 6
Drugiego dnia do nastawu dodałam kolejną porcję pożywki i cukru. Mieszałam też codziennie, co najmniej dwukrotnie.
krok 7
Czwartego dnia nastąpiło odciskanie owoców od nastawu.
Użyłam sitka oraz gazy aby było szczelniej, poza tym można wtedy łatwiej odcisnąć z owoców ich wszystkie cenne składniki :) Dodałam też ostatnią porcję pożywki.
Oczywiście pracowałam w rękawiczkach.
krok 8
Przygotowałam syrop cukrowy i połączyłam z odcedzonym nastawem winka.
Przelałam do balonów i teraz czekam ok. 2 tygodnie...
Nastaw fermentuje jak szalony a zapach jest obiecujący!
Intensywnie "bulka" dzień i noc |
Miejsce akcji oraz główny bohater :) |
Jeszcze można zbierać owoce, więc zachęcam do eksperymentów.
Będę sukcesywnie uzupełniać ten post informacjami o kolejnych krokach.
Zaglądajcie :)
***
ps.
Szykuję się też do produkcji wina z dzikiej róży. Podobno jest rewelacyjne!
Na razie mrozi się ok. 3 kg owoców.
Ale o tym innym razem.
***
Idziemy dalej :)
krok 9
Po 2 tygodniach fermentacji, jak już ona (ta fermentacja) mocno zelżała i przestało bulkać, zlałam za pomocą wężyka wino do czystego pojemnika. Pozostałe w balonie szlamowe resztki drożdży z obrzydzeniem wylałam.
sie samo zlewa :) |
Jak wino się ustało, ponownie (wężykiem :) przelałam je do czystego balonu, dodałam posłodzoną, przegotowaną, schłodzoną wodę i zatkałam korkiem z rurką fermentacyjną (co by nie wywaliło, gdyby jeszcze zechciało mu się wznowić fermentację).
krok 11
Po ok. miesiącu dokonuję pierwszej degustacji.
Trochę mam cykora ze względu na tą sambunigrynę, no nie mam do końca pewności po prostu....
Ale!
Hmm, mogę stwierdzić, że SUKCES!
wnioski (jak na razie)
ZALETY
- wino wyszło mi półsłodkie i dość mocne, cuś jak malaga (choć nie poleżakuje aż tyle aby nabrać pełnej szlachetności :) i nie jest ciężkie
- na razie ma barwę i przejrzystość soku z buraków
- aromatyczne (choć nie tak jak wino z kwiatów)
- smaczne
- nie powoduje żadnych dolegliwości (nietypowych)
WADY
- po spożyciu więcej niż jednego kieliszka (!) ... na zębach pojawia się sinawe przebarwienie usuwalne szczoteczką do zębów
- bordowy pozostaje też (przez jakiś czas) język :)
Kiedyś wino robiliśmy dziś tworzę tylko nalewki, najlepiej ziołowe. Dużo ściętych pędów piołunu, wrotyczu suszonego ze trzy baldachy, trochę szałwii, hyzopu, rokitnika wraz z owocami gałązka (najwięcej witaminy C więcej niż róża) rodzynki, laska wanilii, miód i wódka nie spirytus. Stoi sobie, po dłuższym czasie, przecedzić i nalewka wcale nie gorzka, raczej półsłodka. Zrobiłam podobnie nalewkę z pigwy bardzo dobra. To są mocne nalewki ziołowe dla zdrowia przed wszystkim. Ale i Twoje wino dla zdrowia przecież. :)
OdpowiedzUsuńNie robiłam nigdy nalewek ziołowych, może kiedyś... Za to robiłam nalewki z pigwowca, śliwek, malin, aronii, mięty i orzecha włoskiego. Wszystkie przepyszne.
UsuńZawsze daję pół na pół wódki i spirytusu.
Oczywiście wszystkie te specjały dla zdrowotności :)
Tak mi pisz Izo :-) Pewnie w tym roku to już nie wypróbuje przepisu, ale w kolejnym...
OdpowiedzUsuńOnegdaj robiłem (własnoręcznie) z owoców onego bzu jakieś płynne lekarstwo na przeziębienia, jak również sporządziłem dżem. Jeden słoiczek zachował się przez lat dziesięć... spróbowałem... całkiem niezły w smaku... a teraz wino... no proszę... pozdrawiam
Z owoców czarnego bzu i jabłek wykonałam kiedyś smaczną konfiturę, również polecam :)
UsuńPozdrawiam
Poszukam czarnego bzu i jak będzie się nadawał, to spróbuję, bo przepis jest bardzo czytelny :)
OdpowiedzUsuńMasz przepiękną, klimatyczną kuchnię!
pozdrawiam, Kasia
Poszukaj, bo warto!
UsuńDzięki za miłe słowa, też lubię swoją kuchnię.
pozdrawiam
Wow!!! Jako wielbicielka wina kibicuję wszystkim winiarzom;) Udanej degustacji!!!
OdpowiedzUsuńKrecie, trzymaj kciuki za powodzenie a jak się uda, to też posmakujesz :)))
UsuńZnaczy się bez był właściwy:) Zdrowotności wielkiej życzę:)
OdpowiedzUsuń