Najpierw były straszne mrozy, nocami prawie -30. Auto garażuje pod chmurką i akumulator szlag trafił, musiałam wzywać pomoc drogową aby odpalić na kablach i pojechać zakupić nowy:(
Potem się ociepliło i na przemarzniętą ziemię spadły tony śniegu, zrobiło się ślisko...
Jechałam wolno i ostrożnie ale to nie wystarczyło....na łagodnym łuku drogi zniosło mnie na lewy pas jezdni i walnęłam w przydrożną barierę. Auto odbiło się od przeszkody, w zwolnionym tempie zatańczyło na lodzie, lekko i z wdziękiem otarło się jeszcze tyłem o barierę i ... pojechałam dalej. Dotarłam na pocztę i dopiero wtedy wysiadłam aby ocenić rozmiar strat. Mnie nic się nie stało, ręce mi się tylko trzęsły, ale szkoda Skody...
Miałam szczęście, że nic nie jechało z naprzeciwka...
Przez najbliższe dni nie będę mobilna, auto jest w naprawie.
A na dworze odwilż... czyżby koniec zimy?
Najważniejsze,że Tobie nic się nie stało! a samochód się wyklepie:)
OdpowiedzUsuńFaktycznie miałaś szczęście, że nic z naprzeciwka nie jechało, bo mogłoby się skończyć znacznie gorzej. Po ostatnich opadach śniegu zastanawiałam się nawet, czy nie zasypało Cię kompletnie, bo słyszałam, że część dróg w Twojej okolicy była nieprzejezdna.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ta odwilż wróży rychły koniec zimy :). Słyszałam prognozy, że na początku marca ma przyjść wiosna i tego się trzymam! :)). Pozdrawiam serdecznie :).
Upsss....
OdpowiedzUsuńFakt, szkoda, bo to niepotrzebny koszt. Ale z tego, co opisujesz, to ciesz się, że tylko tyle i Tobie nic się nie stało. Poza strachem i nerwami.
Ufff....
Byle do wiosny. ;-)
o normalnie jakbym czytała swój "przypadek" tylko u mnie nie była to bariera a ogrodzenie:) przyznam, że po kilku dniach z ogromną powściągliwoscia zasiadłam ponownie za kierownicę:) pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńIza - aż zamarłam, dobrze,żeś cała i zdrowa. Tylko znowu kasy żal.....
OdpowiedzUsuńWszystkie uszkodzone elementy (poza tyłem auta) kwalifikują się niestety do wymiany - za duże uszkodzenia, nie nadają się do wyklepania.
OdpowiedzUsuńNiestety znów uderzy mnie to i to mocno po kieszeni, co za pech...
oj!!! szkoda samochodu, ale najważniejsze że kierowca cały.
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro ...;-(
OdpowiedzUsuńIzo, dobrze, że trafiło na to co można wymienić... rąk i nóg raczej nie wymieniają, więc całe szczęście, że uszkodzeniom uległ tylko samochód, a to jak wiadomo rzecz nabyta.
OdpowiedzUsuńZima się nam wszystkim dała we znaki, więc byle do wiosny :)
Szkoda skody!Szczęście, że tylko tym się skończyło! Mi ostatnio Jeepik wziął i zgasł w czasie jazdy. Układ kierowniczy się zablokował, serce w gardle, drżączka w nogach. Udało mi się nie walnąć w barierkę, nie wjechać ani w żadne auto, a ni w samochód, ale co przeżyłam to moje. Okazało się, że układ chłodzenia był uszkodzony i komputer odłączył zasilanie.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
Kiedyś jeździłam starym Land Roverem i w trakcie jazdy nawaliło wspomaganie kierownicy. Jak ja się wtedy naszarpałam aby wykonać manewry skrętu tym 2,5 tonowym kolosem....
OdpowiedzUsuńWspółczuję, niech ta zima idzie precz
OdpowiedzUsuńDobrze, że nic Ci się nie stało! Przygoda nie do pozazdroszczenia !
OdpowiedzUsuń