Uwielbiam ogórki małosolne i te potem, bardziej ukiszone również:)


Wczoraj zakupiłam i jak zwykle nastawiłam ogóraski w fajnej butli, którą dostałam kiedyś w prezencie urodzinowym. Kranik na dole pozwala na upuszczenie w miarę potrzeby smakowitego ogórkowego zakwasu.
Było tak jak zawsze: ogórki zdrowe i świeże, dużo czosnku, chrzan i listki wiśni. Słój nawet nalepkę dostał dla okrasy - została mi z tych kiszonych na zimę w słoikach. Przezornie postawiłam słój na talerzu - czasem fermentacja jest burzliwa...
Nic nie zapowiadało tragedii - ale w thrillerach - nawet tych kuchennych zawsze tak przecież jest...
Dziś rano ze zdziwieniem zauważyłam, że na talerzu jest woda z ogórków, mimo, że ani od góry nic nie wyciekło ani z okolic kranika też? Zamieniłam talerz na szklaną formę do tarty - tak na wszelki wypadek, bo głębsza była ...
Ponieważ wody w podstawce przybywało, postanowiłam upuścić ją kranikiem, wyjąć zawartość i zobaczyć dno słoja. Przestawiłam więc słój na blat szafki kuchennej a na piecu poniżej ustawiłam miskę. Aby kranik wystawał ponad brzeg podstawki musiałam podnieść słój ... i wtedy się stało...podniosłam - a dno słoja odpadło!!! Płynna zawartość słoja, czyli lekko podkiszona solanka chlusnęła na blat a z niego swobodnie na dół, wypełniając (w różnym stopniu) pięć głębokich szuflad w szafce poniżej - wszyscy wiemy ile drobiazgów mieszczą nasze kuchenne szuflady...Potem solanka spokojnie wypłynęła na podłogę - łaska pańska, że są kafelki!

Nie wiedziałam, za co się złapać??? czy ratować drewniany blat, pełne różności szuflady czy zmywać zalaną podłogę? Ostatecznie udało się jakoś opanować sytuację, najpierw trochę blat, podłoga, potem szuflady.
Wreszcie przyszła pora na ratowanie zawartości słoika. Przekładka zawartości do nowego i nowa zalewa. A oto sprawca całego zamieszania - szklany słój - dno odcięte jak diamentem...
A to już te same ogórki w nowej odsłonie:) nie dam się!Nie polegnę przecież na małosolnych?

Pozdrawiam:)
Historia mrożąca krew w żyłach :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za powodzenie całej akcji.
"uwielbiam" takie niespodzianki:/ też już coś takiego przeżyłam. A wracając do octu jabłkowego to dopytałam kolegi i on robi bez drożdży. Ocet wychodzi wyśmienity bo nawet zostałam nim obdarowana:D
OdpowiedzUsuń@agulla dzięki za wsparcie, najgorsze już za mną, chyba...
OdpowiedzUsuń@Ines właśnie dziś odcedziłam zaczyn octowy i trwam w oczekiwaniu (40-60 dni) aż będzie gotowy! Ciekawa jestem sprawdzonego przepisu Twojego kolegi???
Ha! Skoro tak ładnie "się odciął", to przeób go sobie na klosz do świecy; mówię serio - przecież wystarczą jakieś koronki!
OdpowiedzUsuńNinka.
Izula dopytam się dokładnie w jakich proporcjach. Jak na razie wiem, że robi z szarej renety z wodą i cukrem:D a że tych jabłek jeszcze nie ma to nie byłam upierdliwa. Mam zamiar robić bo mi smakuje
OdpowiedzUsuńCo tam ogórki, co tam bałagan, słoja szkoda, cudny był, z kranikiem, ech ......
OdpowiedzUsuńOcet jabłkowy robię od lat, najlepszy ocet wychodzi z obierek jabłkowych + 1l wody i 6 łyżek cukru, spokojnie stoi kilka lat, czasem trzeba usunąć galaretkę, która się osadza na dnie, jest suuuuper.
oj przeżyłam coś podobnego tyle że na etapie wyparzania słoiczka - to dopiero horror łapać 95 stopniową wodę :)
OdpowiedzUsuńa fajnym numerem odwiedzającym jestem u Ciebie
30900 :) a to mój 1 raz ;)
Słój był ładny i nie zamierzam go wyrzucać, zmieni się tylko jego funkcja - wiosną umieszczę go na rabatce, wypełnię ziemią i zasadzę jakieś roślinki jednoroczne. Albo osadzę w ziemi, wypełnię kamykami a w środku umieszczę doniczkę z roślinką - taki słoikowy kwietnik. Rozważałam również opcję lampiona... Więcej jest pomysłów na uszkodzony słój niż na dobry - służył wyłącznie do kiszenia ogórków:))) Kranik już wymontowałam, jest dobry i może się nada do czego???
OdpowiedzUsuńWspółczuję. Były przymusowe porządki:) Najważniejsze, że się nie poddałaś. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAgnieszko, dzięki za słowa współczucia!
OdpowiedzUsuńsą mi potrzebne, walczę dzielnie ale jakoś ostatnio ciągle muszę po "czymś" sprzątać...
pozdrawiam!
Ależ u ciebie kontrasty, na jednym zdjęciu piec kuchenny, rodem od babci, a na drugim kuchnia 2000. (Jak wykorzystujesz tą pierwszą??)
OdpowiedzUsuńStary piec kuchenny został przemurowany w środku i w każdej chwili (jakby co) mogę w nim napalić:) ale ma fajerki, więc aby na nim gotować, trzeba mieć specjalne garnki... tak więc na razie służy jako miejsce do odkładania różności i miejsce do ekspozycji:)
OdpowiedzUsuńGotuję na płycie ceramicznej a od niedawna na płycie gazowej (ekonomia:)
Ogórkowa katastrofa straszna, ale blog bardzo ciekawy, będę zaglądać :))
OdpowiedzUsuńI dziękuję za udział w naszym Candy :)
ogórasy małosolne kocham garściami:))))
OdpowiedzUsuńW ubiegłym roku denko od słoja odpadło mi w trakcie zalewania ogórków pitosem.........
Pierwszy raz mi się to przydarzyło.....na szczęście do poparzeń nie doszło. Od tamtej pory zalewam słój mając go w zlewie.....
Smacznego Ci życzę:))
O rany! Ale Ci się narobiło! A mi cydr nie wyszedł:-((( Jutro nastawiam nowy. Dam więcej cukru. Z tego mam kolejne 10 litrów jabłkowego octu...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam znad garów
Asia
o raju ale smaka mi narobilas tymi ogorkami!
OdpowiedzUsuńSloik fajny byl,no ale odmowil posluszenstwa,za to Ty dzielnie opanowalas sytuacje:)
Pozdrawiam serdecznie!
To Ci się narobiło bałaganu!
OdpowiedzUsuńSłoik super-szkoda...ale najważniejsze,ze ogórasy uratowane;)
Ale mam ochotę na ogórka z tego słoika;)
OdpowiedzUsuń... zapraszam, poczęstuj się:)
OdpowiedzUsuń