Najpierw były straszne mrozy, nocami prawie -30. Auto garażuje pod chmurką i akumulator szlag trafił, musiałam wzywać pomoc drogową aby odpalić na kablach i pojechać zakupić nowy:(
Potem się ociepliło i na przemarzniętą ziemię spadły tony śniegu, zrobiło się ślisko...
Jechałam wolno i ostrożnie ale to nie wystarczyło....na łagodnym łuku drogi zniosło mnie na lewy pas jezdni i walnęłam w przydrożną barierę. Auto odbiło się od przeszkody, w zwolnionym tempie zatańczyło na lodzie, lekko i z wdziękiem otarło się jeszcze tyłem o barierę i ... pojechałam dalej. Dotarłam na pocztę i dopiero wtedy wysiadłam aby ocenić rozmiar strat. Mnie nic się nie stało, ręce mi się tylko trzęsły, ale szkoda Skody...
Miałam szczęście, że nic nie jechało z naprzeciwka...
Przez najbliższe dni nie będę mobilna, auto jest w naprawie.
A na dworze odwilż... czyżby koniec zimy?